Miłość jest ślepa. Im mocniej się kogoś kocha, tym
bardziej irracjonalnie się postępuje.
Stephenie Meyer
Jak
to jest, że dopiero co „wróciłem” do Decepticonów, jeśli można to tak nazwać i
od razu dostaję za zadanie dopilnowanie transportu energonu! To chyba
najnudniejsza robota jaka mogła mi się dostać! Głupi Megatron dał mi głupie
zadanie, żebym przypadkiem nie zrobił jakiegoś głupstwa. Ale nie powiem, że ta
misja nie będzie taka zła. Meg wkurzył się, bo Autoboty ukradły nam spory zapas
z jednej z kopalni. To, co zostało przenosimy do innej, lepiej zabezpieczonej.
Jeśli boty tym razem postanowią przejąć transport to być może będę mógł jakoś
po kryjomu zamienić kilka słów z Optimusem i upewnić, się że z May wszystko w
porządku. Przysięgam, że jeśli nic jej nie grozi, jeśli nic jej nigdy nie
groziło, a Megatron mnie oszukał, to wrócę na Nemezis tylko po to, by wyrwać mu
iskrę!
Soundwave
wysłał mnie do obrabowanej kopalni, gdzie Decepticony już czekały na moje
rozkazy. Muszę przyznać, że miło było znów je wydawać, znów być komandorem. Ale
było widać, że vechicony nie były z tego bardzo zadowolone. Bądź co bądź byłem
zdrajcą, a Megatron przyjął mnie z
powrotem jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Ale nie bardzo przejmowałem się ich
opinią i jak za starych, może nie do końca dobrych czasów z wielką dumą
rozkazałem im rozpocząć transport.
Postanowiliśmy
użyć mostu ziemnego, żeby niepotrzebnie nie narażać tego, co nam zostało. Choć
dziwiło mnie, że Megatron aż tak zamartwia się o ten transport. Kopalni i zapasów
mamy na pęczki, dlatego nie widzę powodu, by ten transport musiało ochraniać aż
tak wiele vechiconów.
Nagle
usłyszałem strzały, dochodzące z wnętrza kopalni. Niedługo potem z cienia
wybiegły Autoboty, zręcznie zabijając vechicony. Nieco dziwiło mnie, że byli aż
tak zdesperowani, by atakować prawie już pustą kopalnię. Chyba, że chcieli
przedostać się do tej pełnej, do której mieliśmy przenieść resztki z tej. Muszę
przyznać, że Prime jednak ma głowę na karku.
Czułem
na sobie wzrok vechiconów. Wiedziałem, że powinienem atakować, wezwać posiłki
albo po prostu zwiać, jak to kiedyś miałem w zwyczaju. Ale nie mogłem zmarnować
okazji i nie porozmawiać z Optimusem. Strzelając w Autoboty, oczywiście mało
celnie, zbliżałem się w stronę ich Lidera. Widząc mnie Arcee od razu skierowała
pociski blastera w moją iskrę, pewnie zadowolona z tego, że miała rację i nadal
jestem Decepticonem. Korciło mnie, żeby zatopić w niej pazury, w końcu może
zawalić cały mój plan. Ale potem zorientowałem się, że tylko ona mnie zauważyła,
a reszta botów zajęła się przejmowaniem transportu. Nie mogłem się teraz dostać
do Prime’a, a więc musiałem porozmawiać z femme…
Transformowałem
się i udałem, że uciekam, a Arcee zręcznie złapała się mojego skrzydła,
dokładnie jak planowałem. Odleciałem wystarczająco daleko, by nikt nas nie
zobaczył, ani nie podsłuchał i z powrotem zmieniłem formę. Fembotka przeturlała
się po ziemi i gdy tylko złapała równowagę stanęła na równe nogi i wycelowała
blaster w moją stronę. Stałem niedaleko od niej z podniesionymi rękoma na znak,
że się poddaję.
-Jak
mogłeś?! – zapytała ostro – May ci zaufała, a ty wróciłeś do Decepticonów?!
-Nie
rozumiesz… - starałem się wytłumaczyć.
-Akurat!
– prychnęła – Wiedziałam, że nigdy nie powinniśmy ci ufać. Nie po tym, co
zrobiłeś Cliffjumperowi...
-Zabierz
wreszcie swój nędzny blaster i daj mi wytłumaczyć! – ryknąłem, ale femme nawet
nie drgnęła ręka. Zrezygnowany opuściłem ręce i zbliżyłem się do niej o kilka
kroków.
-Stój,
albo zaraz cię zgaszę!
-A
proszę bardzo! Ale gdybyś naprawdę chciała to zrobić, już dawno bym rdzewiał –
teraz dzielił nas zaledwie metr. Femme w końcu opuściła broń.
-Gadaj.
Masz trzy minuty.
-Nie
zdradziłem – powiedziałem z ręką na piersi – Megatron jakoś dowiedział się, że
ukrywał się na Harbingerze i wysłał po mnie vechicony. Siedziałem w celi na
Nemezis, aż w końcu garnkogłowy łaskawie przyszedł i oznajmił mi, że chce abym
znów objął funkcę komandora Decepticonów – Arcee zaśmiała się pod nosem.
-Po
tym, jak go zdradziłeś? Pozbawiłeś go władz, chciałeś zabić, a on tak po prostu
przyjął cię w szeregi Decepticonów i oddał stare stanowisko?
-Wiem,
jak to brzmi. Ja sam nie mogłem w to uwierzyć. Powiedział, że lepiej jest mnie
mieć przy sobie, niż przeciwko.
-I
tak po prostu się zgodziłeś? Mogłam się domyślić, że przed wielkim, strasznym
Megatronem stchórzysz i wrócisz bez większego namysłu – posłałem jej
ostrzegawcze spojrzenie.
-Oczywiście,
że nie chciałem wrócić. Już wolałbym zginąć, niż znów im pomagać. Ale potem,
powiedział mi, że on ma Mayday.
-Co?
– zdziwiła się femme – To kłamstwo. Mayday jest w naszej bazie, bezpieczna –
odetchnąłem z ulgą.
-Dlatego
chciałem z tobą porozmawiać. Musiałem wiedzieć, że nic jej nie jest. Soundwave
pokazał mi jedną z cel i byłem pewien, że w środku siedzi May i Miko. Nie
chciałem, żeby coś im się stało, więc zostałem na Nemezis. Chciałem je jakoś
uwolnić, ale okazało się, że uciekły. Myślałem, że może wy jakoś im
pomogliście, ale skoro nic nie wiedzieliście o ich porwaniu…
-To
albo Meagatron oszukał ciebie, albo dziewczyny okłamały nas – podsumowała.
Pokiwałem twierdząco głową – Słuchaj. Zapewniam cię, że nic im nie jest, ale
dla bezpieczeństwa wróć na razie na Nemezis. Postaram się dowiedzieć, dlaczego
i jeśli w ogóle dziewczyny nas okłamały. Jak możemy się potem skontaktować?
-Spotkajmy
się tutaj jutro, o zmierzchu – zaproponowałem – Tak będzie najbezpieczniej –
Arcee pokiwała głową.
-Uważaj
na siebie. Megatron może coś podejrzewać…
-Dlatego
będzie najlepiej, jak będę miał jakiś dowód, że walczyliśmy – puściłem jej
oczko.
Cee
uśmiechnęła się chytrze, wysunęła swoje ostrze naramienne i przejechała nim po
mojej twarzy, zostawiając cienki ślad, z którego po chwili zaczął wypływać
energon. Potem przyłożyła mi z piąchy, a na koniec kopnęła w brzuch. Choć ta
femme jest tak niewielka, jej ciosy bolą bardziej niż można by się spodziewać.
-Nie
bierz tego do siebie, ale już od jakiegoś czasu korciło mnie, żeby to zrobić –
powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Tak,
pewnie sobie zasłużyłem – odparłem, wycierając energon z twarzy.
Fembotka
odwróciła się, transformowała w motocykl i ruszyła w stronę, z której
przylecieliśmy. I ja szybko zmieniłem formę i poleciałem za nią, by wszystko
wskazywało na to, że ja uciekam, a ona mnie goni. Do kopalni całe szczęście
dotarłem pierwszy i jak szybko się przekonałem, boty zdołały ukraść tylko
ostatki energonu. Nie przedostały się do nowej kopalni, bo na ich drodze stanął
Dreadwing z posiłkami. Za botami otworzył się most ziemny, a kiedy już
dołączyła do nich Arcee, cała piątka zniknęła w turkusowym portalu.
Były
komandor zmierzył mnie wzrokiem i z tym jego poważnym wyrazem twarzy podszedł
bliżej i obejrzał mnie od stóp do głów. Jego spojrzenie zatrzymało się na ranie
zadanej przez Arcee.
-Na
co się gapisz?! – zapytałem ostro.
-Walczyłeś
– stwierdził – I przegrałeś – dodał po chwili.
-Jak
widać – warknąłem. Gra aktorska szła mi nadzwyczaj dobrze –Jeszcze jakieś
uwagi? – Dreadwing puścił mi ostrzegawcze spojrzenie.
-Lepiej
uważaj. Bo ci, co cię znają i wiedzą, jakim jesteś tchórzem od razu się
domyślą, że coś kombinujesz.
-Czy
ty grozisz swojemu komandorowi? – spojrzałem na niego wrogo.
-Nie.
Ostrzegam zdrajcę, który jest zbyt pewny siebie.
Dreadwing
minął mnie i zarządził powrót do bazy. Cicho odetchnąłem. Nie sądziłem, że
ktokolwiek będzie mnie aż tak podejrzewać o zdradę, zwłaszcza Dreadwing, który
nie zna mnie zbyt dobrze. Jutro będę musiał uważać, bo jeden błąd może zaważyć
na moim istnieniu. Moim i Mayday…
Oczami
Mayday
Siedzieliśmy
a bazie, kiedy boty wróciły z kolejnej misji. Pojechały zebrać resztę energonu
z kopalni, którą niedawno obrobili. Bardzo zależało im na tych kostkach, a więc
nie chcieli marnować ani jednej szansy. Tym razem jednak przynieśli o wiele
mniej niż wcześniej, zaledwie kilkanaście kostek. A Bulkhead mówił wcześniej,
że zostało ich tam spokojnie z pięćdziesiąt. Pewnie cony przeniosły ocalały
energon gdzieś indziej.
Kiedy
już Bulk, Bumblebbe i Smokescreen zanieśli energon do składziku, wzrok całej
drużyny skierował się w moją stronę. Nieco mnie tym zdziwili. Przyglądali mi
się, jakbym właśnie popełniła jakąś zbrodnię, a przecież nic nie zrobiłam!
Wcześniej widziałam, jak Arcee mówi coś na ucho Optimusowi, a potem całej
reszcie. Czyżbym o czymś nie wiedziała?
-Co?
– zapytałam w końcu, zwyczajnie znudzona sytuacją.
-Chcesz
nam coś powiedzieć, Mayday? – zapytał podejrzliwie Prime.
-Ciągle
wierzę w Świętego Mikołaja – zażartowałam sobie. Boty nadal zachowywały powagę,
ale siedząca obok mnie Miko wybuchła śmiechem.
-To
nie są żarty – głos przejęła fembotka – I sprawa dotyczy was obu – palcem
wskazała i na mnie i na Miko. Raf i Jack spojrzeli na nas ze zdziwieniem –
Kiedy nie mogliśmy was znaleźć, nie byłyście tylko na Harbingerze i pustyni, na
której was znaleźliśmy, mam rację? – przeklęłam w myślach – Dlatego macie nam
teraz powiedzieć gdzie tak naprawdę byłyście.
Wymieniłyśmy
z Miko spojrzenia. Przecież oni nie mogli wiedzieć, że ich okłamałyśmy. Niby
skąd? Może nas podpuszczali, chcieli sprawdzić? Tylko po co. Mi to jeszcze mogą
nie ufać, ale Miko? Ją znają już szmat czasu.
-Miko,
powiedz prawdę – odezwał się Bulkhead – Nie pogarszaj sytuacji.
-Ale
ja nie mam pojęcia o czym ty mówisz.
-Mayday,
Arcee rozmawiała ze Starscream’em – oznajmił Optimus, a ja w momencie
otworzyłam szerzej oczy. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie mogłam się
powstrzymać, musiałam o niego zapytać.
-Kiedy?
Gdzie? Nic mu nie jest? – Prime i femme wymienili spojrzenia.
-Jest
cały i zdrowy – odparła Cee – On raczej martwi się o ciebie – spuściłam wzrok.
Nie chciałam teraz na nikogo patrzeć – Powiedział mi, że zostałyście porwane
przez Decepticony na Nemezis. Megatron kazał Starscream’owi ponownie zająć
stanowisko komandora Decepticonów. Zgadzając się miał pewność, że nic się wam
nie stanie.
To
się nie trzymało kupy. Myślałam, że Star jest więźniem, a tu się okazuje, że
Megatron mnie okłamał. Jak mogłam dać się tak nabrać?! I pomyśleć, że to przeze
mnie Star musi teraz mu służyć.
-Wie,
że uciekłyśmy? – zapytałam przyciszonym głosem. Było mi teraz tak wstyd…
-Wie.
Ale nie ma pojęcia jak.
-Co?
– do rozmowy wtrąciła się Miko – Przecież to on nam pomógł. Prawda May? –
pokręciłam przecząco głową, a dziewczynie w momencie zrzedła mina.
-Przepraszam.
Okłamałam was, wszystkich – przyznałam ze wstydem – Tak, zabrali nas na
Nemezis, ale Star wcale nas nie uratował. To Megatron nas wypuścił. Poszłam z
nim na układ. Obiecał mi, że wypuści Starscream’a, jeśli dowiem się gdzie
dokładnie znajduje się wasza baza. Nie chciałam was mu wydać, chciałam go okłamać,
przysięgam! – czułam, jak zaczynają trząść mi się ręce – Ja po prostu chciałam
odzyskać przyjaciela… - poczułam, jak Jack kładzie dłoń na moim ramieniu.
-Rozumiem
to – powiedział łagodnym głosem Prime – Ale nie powinnaś zachowywać tego w
tajemnicy. Gdybyś nam powiedziała prawdę, Starscream być może już dawno odszedł
by od Decepticonów.
-Przepraszam…
-Teraz
to już nie ważne – dodał Smokescreen – Nie musisz się więcej o niego martwić.
-Co?
– zdziwiłam się.
-Jutro
wieczorem się z nim spotykamy – wyjaśniła Arcee – Jak tylko przekażemy mu, że
jesteś bezpieczna, nie wróci do Decepticonów. Będzie wolny. Nie będziesz
musiała okłamywać Meagtrona – femme uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. Odwzajemniłam uśmiech.
Nie
mogłam uwierzyć, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdybym tylko
powiedziała prawdę. Czasem naprawdę zadziwia mnie moja własna głupota… Głupia
Mayday popełniła kolejne głupstwo przez głupiego Megatrona… Nigdy więcej takich
głupstw…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz