wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział XIII - Głupie głupstwa


Miłość jest ślepa. Im mocniej się kogoś kocha, tym bardziej irracjonalnie się postępuje.

Stephenie Meyer


Jak to jest, że dopiero co „wróciłem” do Decepticonów, jeśli można to tak nazwać i od razu dostaję za zadanie dopilnowanie transportu energonu! To chyba najnudniejsza robota jaka mogła mi się dostać! Głupi Megatron dał mi głupie zadanie, żebym przypadkiem nie zrobił jakiegoś głupstwa. Ale nie powiem, że ta misja nie będzie taka zła. Meg wkurzył się, bo Autoboty ukradły nam spory zapas z jednej z kopalni. To, co zostało przenosimy do innej, lepiej zabezpieczonej. Jeśli boty tym razem postanowią przejąć transport to być może będę mógł jakoś po kryjomu zamienić kilka słów z Optimusem i upewnić, się że z May wszystko w porządku. Przysięgam, że jeśli nic jej nie grozi, jeśli nic jej nigdy nie groziło, a Megatron mnie oszukał, to wrócę na Nemezis tylko po to, by wyrwać mu iskrę!

Soundwave wysłał mnie do obrabowanej kopalni, gdzie Decepticony już czekały na moje rozkazy. Muszę przyznać, że miło było znów je wydawać, znów być komandorem. Ale było widać, że vechicony nie były z tego bardzo zadowolone. Bądź co bądź byłem zdrajcą, a Megatron przyjął mnie  z powrotem jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Ale nie bardzo przejmowałem się ich opinią i jak za starych, może nie do końca dobrych czasów z wielką dumą rozkazałem im rozpocząć transport.


Postanowiliśmy użyć mostu ziemnego, żeby niepotrzebnie nie narażać tego, co nam zostało. Choć dziwiło mnie, że Megatron aż tak zamartwia się o ten transport. Kopalni i zapasów mamy na pęczki, dlatego nie widzę powodu, by ten transport musiało ochraniać aż tak wiele vechiconów.

Nagle usłyszałem strzały, dochodzące z wnętrza kopalni. Niedługo potem z cienia wybiegły Autoboty, zręcznie zabijając vechicony. Nieco dziwiło mnie, że byli aż tak zdesperowani, by atakować prawie już pustą kopalnię. Chyba, że chcieli przedostać się do tej pełnej, do której mieliśmy przenieść resztki z tej. Muszę przyznać, że Prime jednak ma głowę na karku.

Czułem na sobie wzrok vechiconów. Wiedziałem, że powinienem atakować, wezwać posiłki albo po prostu zwiać, jak to kiedyś miałem w zwyczaju. Ale nie mogłem zmarnować okazji i nie porozmawiać z Optimusem. Strzelając w Autoboty, oczywiście mało celnie, zbliżałem się w stronę ich Lidera. Widząc mnie Arcee od razu skierowała pociski blastera w moją iskrę, pewnie zadowolona z tego, że miała rację i nadal jestem Decepticonem. Korciło mnie, żeby zatopić w niej pazury, w końcu może zawalić cały mój plan. Ale potem zorientowałem się, że tylko ona mnie zauważyła, a reszta botów zajęła się przejmowaniem transportu. Nie mogłem się teraz dostać do Prime’a, a więc musiałem porozmawiać z femme…

Transformowałem się i udałem, że uciekam, a Arcee zręcznie złapała się mojego skrzydła, dokładnie jak planowałem. Odleciałem wystarczająco daleko, by nikt nas nie zobaczył, ani nie podsłuchał i z powrotem zmieniłem formę. Fembotka przeturlała się po ziemi i gdy tylko złapała równowagę stanęła na równe nogi i wycelowała blaster w moją stronę. Stałem niedaleko od niej z podniesionymi rękoma na znak, że się poddaję.

-Jak mogłeś?! – zapytała ostro – May ci zaufała, a ty wróciłeś do Decepticonów?!
-Nie rozumiesz… - starałem się wytłumaczyć.
-Akurat! – prychnęła – Wiedziałam, że nigdy nie powinniśmy ci ufać. Nie po tym, co zrobiłeś Cliffjumperowi...
-Zabierz wreszcie swój nędzny blaster i daj mi wytłumaczyć! – ryknąłem, ale femme nawet nie drgnęła ręka. Zrezygnowany opuściłem ręce i zbliżyłem się do niej o kilka kroków.
-Stój, albo zaraz cię zgaszę!
-A proszę bardzo! Ale gdybyś naprawdę chciała to zrobić, już dawno bym rdzewiał – teraz dzielił nas zaledwie metr. Femme w końcu opuściła broń.
-Gadaj. Masz trzy minuty.
-Nie zdradziłem – powiedziałem z ręką na piersi – Megatron jakoś dowiedział się, że ukrywał się na Harbingerze i wysłał po mnie vechicony. Siedziałem w celi na Nemezis, aż w końcu garnkogłowy łaskawie przyszedł i oznajmił mi, że chce abym znów objął funkcę komandora Decepticonów – Arcee zaśmiała się pod nosem.
-Po tym, jak go zdradziłeś? Pozbawiłeś go władz, chciałeś zabić, a on tak po prostu przyjął cię w szeregi Decepticonów i oddał stare stanowisko?
-Wiem, jak to brzmi. Ja sam nie mogłem w to uwierzyć. Powiedział, że lepiej jest mnie mieć przy sobie, niż przeciwko.
-I tak po prostu się zgodziłeś? Mogłam się domyślić, że przed wielkim, strasznym Megatronem stchórzysz i wrócisz bez większego namysłu – posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie.
-Oczywiście, że nie chciałem wrócić. Już wolałbym zginąć, niż znów im pomagać. Ale potem, powiedział mi, że on ma Mayday.
-Co? – zdziwiła się femme – To kłamstwo. Mayday jest w naszej bazie, bezpieczna – odetchnąłem z ulgą.
-Dlatego chciałem z tobą porozmawiać. Musiałem wiedzieć, że nic jej nie jest. Soundwave pokazał mi jedną z cel i byłem pewien, że w środku siedzi May i Miko. Nie chciałem, żeby coś im się stało, więc zostałem na Nemezis. Chciałem je jakoś uwolnić, ale okazało się, że uciekły. Myślałem, że może wy jakoś im pomogliście, ale skoro nic nie wiedzieliście o ich porwaniu…
-To albo Meagatron oszukał ciebie, albo dziewczyny okłamały nas – podsumowała. Pokiwałem twierdząco głową – Słuchaj. Zapewniam cię, że nic im nie jest, ale dla bezpieczeństwa wróć na razie na Nemezis. Postaram się dowiedzieć, dlaczego i jeśli w ogóle dziewczyny nas okłamały. Jak możemy się potem skontaktować?
-Spotkajmy się tutaj jutro, o zmierzchu – zaproponowałem – Tak będzie najbezpieczniej – Arcee pokiwała głową.
-Uważaj na siebie. Megatron może coś podejrzewać…
-Dlatego będzie najlepiej, jak będę miał jakiś dowód, że walczyliśmy – puściłem jej oczko.

Cee uśmiechnęła się chytrze, wysunęła swoje ostrze naramienne i przejechała nim po mojej twarzy, zostawiając cienki ślad, z którego po chwili zaczął wypływać energon. Potem przyłożyła mi z piąchy, a na koniec kopnęła w brzuch. Choć ta femme jest tak niewielka, jej ciosy bolą bardziej niż można by się spodziewać.

-Nie bierz tego do siebie, ale już od jakiegoś czasu korciło mnie, żeby to zrobić – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Tak, pewnie sobie zasłużyłem – odparłem, wycierając energon z twarzy.

Fembotka odwróciła się, transformowała w motocykl i ruszyła w stronę, z której przylecieliśmy. I ja szybko zmieniłem formę i poleciałem za nią, by wszystko wskazywało na to, że ja uciekam, a ona mnie goni. Do kopalni całe szczęście dotarłem pierwszy i jak szybko się przekonałem, boty zdołały ukraść tylko ostatki energonu. Nie przedostały się do nowej kopalni, bo na ich drodze stanął Dreadwing z posiłkami. Za botami otworzył się most ziemny, a kiedy już dołączyła do nich Arcee, cała piątka zniknęła w turkusowym portalu.

Były komandor zmierzył mnie wzrokiem i z tym jego poważnym wyrazem twarzy podszedł bliżej i obejrzał mnie od stóp do głów. Jego spojrzenie zatrzymało się na ranie zadanej przez Arcee.

-Na co się gapisz?! – zapytałem ostro.
-Walczyłeś – stwierdził – I przegrałeś – dodał po chwili.
-Jak widać – warknąłem. Gra aktorska szła mi nadzwyczaj dobrze –Jeszcze jakieś uwagi? – Dreadwing puścił mi ostrzegawcze spojrzenie.
-Lepiej uważaj. Bo ci, co cię znają i wiedzą, jakim jesteś tchórzem od razu się domyślą, że coś kombinujesz.
-Czy ty grozisz swojemu komandorowi? – spojrzałem na niego wrogo.
-Nie. Ostrzegam zdrajcę, który jest zbyt pewny siebie.

Dreadwing minął mnie i zarządził powrót do bazy. Cicho odetchnąłem. Nie sądziłem, że ktokolwiek będzie mnie aż tak podejrzewać o zdradę, zwłaszcza Dreadwing, który nie zna mnie zbyt dobrze. Jutro będę musiał uważać, bo jeden błąd może zaważyć na moim istnieniu. Moim i Mayday…


Oczami Mayday

Siedzieliśmy a bazie, kiedy boty wróciły z kolejnej misji. Pojechały zebrać resztę energonu z kopalni, którą niedawno obrobili. Bardzo zależało im na tych kostkach, a więc nie chcieli marnować ani jednej szansy. Tym razem jednak przynieśli o wiele mniej niż wcześniej, zaledwie kilkanaście kostek. A Bulkhead mówił wcześniej, że zostało ich tam spokojnie z pięćdziesiąt. Pewnie cony przeniosły ocalały energon gdzieś indziej.

Kiedy już Bulk, Bumblebbe i Smokescreen zanieśli energon do składziku, wzrok całej drużyny skierował się w moją stronę. Nieco mnie tym zdziwili. Przyglądali mi się, jakbym właśnie popełniła jakąś zbrodnię, a przecież nic nie zrobiłam! Wcześniej widziałam, jak Arcee mówi coś na ucho Optimusowi, a potem całej reszcie. Czyżbym o czymś nie wiedziała?

-Co? – zapytałam w końcu, zwyczajnie znudzona sytuacją.
-Chcesz nam coś powiedzieć, Mayday? – zapytał podejrzliwie Prime.
-Ciągle wierzę w Świętego Mikołaja – zażartowałam sobie. Boty nadal zachowywały powagę, ale siedząca obok mnie Miko wybuchła śmiechem.
-To nie są żarty – głos przejęła fembotka – I sprawa dotyczy was obu – palcem wskazała i na mnie i na Miko. Raf i Jack spojrzeli na nas ze zdziwieniem – Kiedy nie mogliśmy was znaleźć, nie byłyście tylko na Harbingerze i pustyni, na której was znaleźliśmy, mam rację? – przeklęłam w myślach – Dlatego macie nam teraz powiedzieć gdzie tak naprawdę byłyście.

Wymieniłyśmy z Miko spojrzenia. Przecież oni nie mogli wiedzieć, że ich okłamałyśmy. Niby skąd? Może nas podpuszczali, chcieli sprawdzić? Tylko po co. Mi to jeszcze mogą nie ufać, ale Miko? Ją znają już szmat czasu.

-Miko, powiedz prawdę – odezwał się Bulkhead – Nie pogarszaj sytuacji.
-Ale ja nie mam pojęcia o czym ty mówisz.
-Mayday, Arcee rozmawiała ze Starscream’em – oznajmił Optimus, a ja w momencie otworzyłam szerzej oczy. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam o niego zapytać.
-Kiedy? Gdzie? Nic mu nie jest? – Prime i femme wymienili spojrzenia.
-Jest cały i zdrowy – odparła Cee – On raczej martwi się o ciebie – spuściłam wzrok. Nie chciałam teraz na nikogo patrzeć – Powiedział mi, że zostałyście porwane przez Decepticony na Nemezis. Megatron kazał Starscream’owi ponownie zająć stanowisko komandora Decepticonów. Zgadzając się miał pewność, że nic się wam nie stanie.

To się nie trzymało kupy. Myślałam, że Star jest więźniem, a tu się okazuje, że Megatron mnie okłamał. Jak mogłam dać się tak nabrać?! I pomyśleć, że to przeze mnie Star musi teraz mu służyć.

-Wie, że uciekłyśmy? – zapytałam przyciszonym głosem. Było mi teraz tak wstyd…
-Wie. Ale nie ma pojęcia jak.
-Co? – do rozmowy wtrąciła się Miko – Przecież to on nam pomógł. Prawda May? – pokręciłam przecząco głową, a dziewczynie w momencie zrzedła mina.
-Przepraszam. Okłamałam was, wszystkich – przyznałam ze wstydem – Tak, zabrali nas na Nemezis, ale Star wcale nas nie uratował. To Megatron nas wypuścił. Poszłam z nim na układ. Obiecał mi, że wypuści Starscream’a, jeśli dowiem się gdzie dokładnie znajduje się wasza baza. Nie chciałam was mu wydać, chciałam go okłamać, przysięgam! – czułam, jak zaczynają trząść mi się ręce – Ja po prostu chciałam odzyskać przyjaciela… - poczułam, jak Jack kładzie dłoń na moim ramieniu.
-Rozumiem to – powiedział łagodnym głosem Prime – Ale nie powinnaś zachowywać tego w tajemnicy. Gdybyś nam powiedziała prawdę, Starscream być może już dawno odszedł by od Decepticonów.
-Przepraszam…
-Teraz to już nie ważne – dodał Smokescreen – Nie musisz się więcej o niego martwić.
-Co? – zdziwiłam się.
-Jutro wieczorem się z nim spotykamy – wyjaśniła Arcee – Jak tylko przekażemy mu, że jesteś bezpieczna, nie wróci do Decepticonów. Będzie wolny. Nie będziesz musiała okłamywać Meagtrona – femme uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. Odwzajemniłam uśmiech.


Nie mogłam uwierzyć, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdybym tylko powiedziała prawdę. Czasem naprawdę zadziwia mnie moja własna głupota… Głupia Mayday popełniła kolejne głupstwo przez głupiego Megatrona… Nigdy więcej takich głupstw…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz