Życie to jedno wielkie gówno, a potem się umiera.
Ta chciałoby się...
Ta chciałoby się...
Stephenie Meyer
Minął
tydzień, ale jakoś udało mi się pozbierać. Myślę, że w dużej mierze to dzięki
Starscream’owi. Bardzo mnie wspierał i ciągle powtarzał, że w końcu mamy
siebie. Teraz on jest moją jedyną „rodziną”. Nie wiem, czy mogłabym żyć bez
niego.
***
Wracaliśmy z
kolejnymi kryształami energonu. Zwinęliśmy je ze szczytu jakiś polskich gór.
Nawet nie chcę mówić jak cholernie zimno tam było. Jeszcze wszędzie kupa
śniegu. O mało się na nim nie poślizgnęłam. Teraz na szczęście siedziałam sobie
w cieplutkiej kabinie pilota i wcinałam chińskie jedzenie, które zwinęłam
jakimś obściskującym się ludziom. Z nowego, „zakupionego” telefonu słychać było
początek piosenki Avril Lavigne „Smile”. Postukiwałam paznokciami w rytm
piosenki o szybę, a odrzutowiec kołysał się na boki. Czy w tej chwili mogłabym
być bardziej szczęśliwa?
Nie mogłam
sobie odpowiedzieć na to pytanie, bo znienacka nadleciały odrzutowce conów.
Szybko wyłączyłam muzykę, byśmy mogli się lepiej skupić. Pięć samolotów, trzy
na ogonie, po jednym przy każdym skrzydle. Co dziwne nie strzelały nas. Chyba
chciały jak najdłużej utrzymać nas w
jednym miejscu.
-Nie będziemy
się z nimi cackać! – wykrzyknął Scream, po czym się transformował.
Standardowo
chwyciłam telefon i kryształ energonu, a potem bezwładnie zaczęłam spadać w
dół. Star wskoczył na jeden z odrzutowców. Wystrzelił rakietę, która
zestrzeliła cona obok, a z kolei jego odłamki zniszczyły kolejnego przeciwnika.
Con wbił swoje pazury w recepta, na którym siedział, a porem znów się zmienił.
Przeleciał za ostatnią dwójkę i zestrzelił ich blasterami. Szybko podleciał do
mnie, zmienił formę, złapał mnie i znów stał się odrzutowce.
-No, co się
tak guzdrałeś? – zażartowałam.
-Zwyczajnie
nie miałem ochoty cię łapać – odpowiedział złośliwym tonem. Jak zwykle wie jaką
ripostą rzucić. Już miałam z czegoś zażartować, ale na horyzoncie pojawił się
jeszcze jeden odrzutowiec. Ten jednak był trochę inny. Był jaśniejszy i większy
i miał dziwy kształt. Nieznajomy wystrzelił jakąś fioletową plazmą, która w nas
trafiła.
W jednej
chwili poczułam wielkie zawroty głowy. Miałam wrażenie, że czaszka zaraz mi się
rozłupie. Potem jeszcze doszedł ból brzucha, a na samym końcu kłucie w sercu.
Tak cholernie bolało. Ale nie to było najgorsze. Starscream stracił przytomność
i oboje spadaliśmy z niewyobrażalną prędkością.
-Scream,
obudź się! – krzyczałam jak najgłośniej i waliłam rękami o szybę – Ocknij się
ty zardzewiały blaszaku! – nawet wyzwisko nie podziałało.
Odrzutowiec
odwrócił się do góry nogami i w myślach dziękowałam Bogu, że mam zapięte pasy.
Jedyne szczęście w tym nieszczęściu było takie, że spadaliśmy w kierunku wody.
Po raz kolejny się odwróciliśmy, kiedy niespodziewanie Starscream transformował
się i pojedynczo wpadliśmy do morza. Bliskie spotkanie z taflą wody nie było
przyjemne, ale lepsze to niż bliskie spotkanie z jezdnią.
Wypłynęłam
na powierzchnię i wzięłam głęboki wdech. Nigdzie nie widziałam Scream’a. Musiał
całkiem stracić przytomność. Znów zanurzyłam się pod wodę i zaczęłam rozglądać.
Star kierował się do dna, więc szybko popłynęłam w jego stronę. Chwyciłam go za
rękę i próbowałam wyciągnąć, ale oczywiście nic to nie dało. Waliłam rękoma o
jego twarz i kiedy już powoli traciłam powietrze, jego optyki się otworzyły.
Chwycił mnie w dłoń i w momencie znaleźliśmy się na powierzchni. Nawet nie wiem
kiedy usiadłam w fotelu pilota. Chwyciłam się za bolącą głowę. Naprawdę źle się
czułam.
-Jesteś
cała? – zapytał con, kiedy już odlecieliśmy od miejsca zdarzenia – Kiepsko
wyglądasz.
-Trochę boli
mnie głowa, pewnie przez tak długie nurkowanie. Poza tym jest ok.
-Nie jest ci
zimno? Jesteś w końcu cała morka.
-Nic mi nie
jest Star – tak naprawdę to było mi cholernie zimno – Powiedz mi, kto nas tak
załatwił?
-To był
Megatron.
-Bez jaj! –
powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam –Garnkogłowy pofatygował się by
nas zabić?
-Też mnie to
trochę dziwi. Całe szczęście, że przetrwaliśmy pocisk z jego działka. Mogło być
już po nas.
-Więc lepiej
cieszmy się, że żyjemy. Teraz lećmy prosto na statek, dobrze? Jestem odrobinę
śpiąca.
-Nie ma
sprawy. Za kilka minut tam będziemy.
Byłam bardzo
zmęczona i pewnie i tak nie dotrwałabym do lądowania. Oparłam więc głowę o
szybę i w momencie usnęłam.
***
Leżałam na
statku i miałam na sobie ponad połowę moich ubrań. Było mi cholernie zimno i
cała się trzęsłam. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje. Starscream
chodził w tę i z powrotem myśląc jak mi pomóc. Nie wiedzieliśmy co mi jest,
więc jak mieliśmy coś zaradzić.
-Może to
tylko przeziębienie? - zaproponowałam – Samo przejdzie.
-Żartujesz
sobie? – zatrzymał się przy mnie – Cała drżysz i jesteś blada jak ściana, to
nie jest normalne. Kiedy zobaczyłem Megatona trochę mnie przymroczyło.
-No co ty?
-Nie żartuj
sobie, to poważna sprawa. Musisz mi powiedzieć, jaki kolor miał pocisk
wystrzelony przez niego?
-Fioletowy,
a co?
-Niech to złom!
– uderzył ręką w kokpit – Tego się obawiałem.
-Co się
dzieje Scream?
-Jego
pocisk, to był mroczny energon, krew Unicrona, ciemny odpowiednik zwykłego
energonu. Jest niezwykle szkodliwy dla ludzi, to cud, że jeszcze oddychasz.
-Ale jest na
to lek?
-Nie mam
pojęcia. Ja nie umiem ci pomóc, ale znam kogoś, kto być może to potrafi.
Star wziął
mnie na ręce i podszedł do kokpitu. Posadził mnie na nim, a następnie nacisnął
kilka przycisków.
-Co robisz?
– zapytałam
-Wysyłam
wiadomość. Oby tylko zechcieli nam pomóc.
Chwilę
później na końcu pokoju pojawił się jakiś dziwny turkusowy okrąg. Z jego środka
wyszły trzy transformery. Pierwszy z nich był dość duży i „gruby”, a także miał
zielony lakier. Kolejny był o wiele mniejszy, o żółto – czarnej zbroi i osłonce
na usta. Ostatni z nich, największy, był czerwono – niebieski. Nosili inne
znaki niż Decepticonów, więc odpowiedź na pytanie „kim są” była jasna. To były
Autoboty.
-Nie
kłamałeś Starscream – odezwał się największy – Rzeczywiście dziewczynka wygląda
na chorą.
-Mnie
zastanawia, co ona w ogóle tu robi – dodał zielony – Czy przed Scream’em nie
należałoby uciekać – nie pozwolę mu ubliżać mojemu przyjacielowi.
-Idź się
przetop – powiedziałam ciszej niż zamierzałam, bo głos momentalnie mi ochrypł.
-Spokojnie Mayday.
Prime, musisz jej pomóc. Oberwała mrocznym energonem, potrzebuje
natychmiastowej opieki.
-Oczywiście,
pomożemy jej. Mam do ciebie kilka pytań, więc ciebie także zabierzemy – Star
pokiwał porozumiewawczo głową i wziął mnie na ręce. Cała nasza czwórka weszła
do portalu.
Przechodząc
przez niego poczułam zawroty głowy, ale szybko się uspokoiły. Znaleźliśmy się w
wielkim pomieszczeniu z kamiennymi ścianami i znakiem Autobotów na podłodze. Na
końcu stał kokpit i ekran, a obok jakiś dziwny metalowy podest, na którym stała
kanapa, stolik i telewizor.
Jeszcze raz
spojrzałam na boty i spróbowałam sobie przypomnień jak Scream mi o nich
opowiadał. Największy to musi być ich lider, Optimus Prime. Ten zielony grubas
to pewnie Bulkhead, a żółty Bumblebee. Tak, myślę, że to by pasowało. Ponownie
rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu reszty Autobotów. Przy kokpicie
stał jeden. Miał biało - pomarańczowy lakier i to pewnie był Ratchet. Nigdzie
nie widziałam fembotki Arcee i młodzika Smoekscreen’a.
Starscream
położył mnie na kanapie i zamienił kilka słów z doktorem. Kiedy skończyli, bot
podszedł do mnie.
-Nazywam się
Ratchet. Żeby ci pomóc będę musiał wsadzić cię to specjalnej komory i wpuścić
do niej energon. Zatrzyma działanie jego mrocznego odpowiednika i pomorze ci.
-To na co
czekasz? – mina mu zrzedła.
-Przygotuję
salę – Ratchet odszedł, a jego miejsce zajął Star.
-On ci
pomorze. To naprawdę świetny medyk.
-Wierzę ci
na słowo.
-Przepraszam,
że cię w to wciągnąłem – spojrzałam na niego pytająco – Nie darowałbym sobie,
gdyby coś ci się stało.
-Scream,
przecież ja sama tego chciałam. To ja
zaproponowałam ci współpracę. To ja… - nie skończyłam bo Ratchet
krzyknął, żeby Starscream przyniósł mnie do pomieszczenia.
Con wziął
mnie na ręce i odłożył w przeźroczystym, okrągłym pokoju. W jednej sekundzie
pomieszczenie wypełniło się strasznie jasnym światłem, a ja poczułam się
jeszcze słabsza. Powoli upadłam na ziemię i straciłam przytomność.
GARNKOGŁOWY!!! Ty gnoju! XD Mayday luzik arbuzik bedzie git! Screamuś się martwi jak miłooooo! Hehehe XD Dobra czyli teraz dręczyć o kolejny rozDział? ;)
OdpowiedzUsuńTeraz już ci tak łatwo nie ulegnę ;-)
UsuńJula dręczycielem roku xD Heh... nie lubię pisać kom bo nie wiem o czym xd ale próbuje myślami wyprzedzić dalszy rozwój wydarzeń i nie mogę się doczekać kolejnej części ! ;)
OdpowiedzUsuńA widzisz Nati! Jednak coś ci się udało napisać :D Ale jestem z ciebie dumna ;-)
UsuńPozdrawiam i superowego weekendu :-)
***Niki***